poniedziałek, 30 kwietnia 2012

UWAGA !!! DOTYCZY WSZYSTKICH !!!

Ten post obowiązuje WSZYSTKICH ! Tych co trafili tu przypadkiem. Tych co nie chcą czytać ,ale muszą ,tych którzy poprostu lubią i innych też ! Wypełnij 2 ankietki z boku ! Dotyczą one tego ,kiedy chceci zakończenie i jakie ! Tyle z mojej strony ,ale proszę WYPEŁNIJ JE !
<3 <3 <3

Rozdział 11

***Lily***
- Mów.
- Nie... Nic się nie stało.- wymamrotał Zayn.
- Dziś nic. Kiedyś owszem. Mi możesz powiedzieć.- uśmiechnęłam się lekko.- To był chłopak czy dziewczyna ?- na moje słowa rzucił na mnie ukradkowe spojrzenie i ponownie odwrócił wzrok.- A więc dziewczyna...
- No i co ?! Nie chcę o tym rozmawiać...
- Teraz nie. Ale kiedy to z siebie wyrzucisz, będzie ci lepiej. Mów.- powtórzyłam.
- No... Nazywała się Mia... Chodziła ze mną do gimnazjum... Nie pamiętam...- przerwał.
- Pamiętasz ,aż za dobrze.- mruknęłam.- Poradzimy coś na to ,ale powiedz. Oprócz tego ,że miała depresję ,ponieważ to się domyśliłam. Przyjaźniliście się prawda ?
- Taaak... Moi znajomi nie tolerowali tej znajomości. Podobała mi się ,ale twierdzili ,że  nie warto się starać. Byłem popularny , a ona... Wszędzie widziała śmierć. Przerażało to wszystkich....




***Harry***
          Postanowiłem wziąść Lily na spacer. Chciałem ,żeby dała mi szansę ,a tą nadopiekuńczością tylko ją wkurzyłem... Zdziwiłem się kiedy się zgodziła, sądziłem ,że będę musiał wręcz wypchnąć ją z domu. Nie musiałem. Po paru minutach wyszliśmy.





- Co u ciebie ?- zapytałem.
- A co ma być ?- westchnęła.- Jak zwykle nic. Chociaż... Miałam dzisiaj rano ubaw. Dostałam plik kopert w stylu "Złe dziewcze z ciebie. Masz natychmiast przestać wychodzić na ulicę albowiem One Direction krwawi przez twoją osobę... Gardzimy tobą ! " ,ale też takie " Dziwka z ciebie ! Jeśli nie odwalisz się od Hazzy i Zaynusia to inaczej pogadamy ! Zapłacisz za to ,ze niszczysz zespół szmato !".
- Sorry. Wszystko sprostuję. Naprawdę bardzo mi przykro.
- Nie ma sprawy. To ,że zawracają sobie MNĄ głowę sprawia ,że jakoś tak mną nie gardzą :p
- No niby racja...- usiedliśmy na ławce obok stawu. Poczułem ,że niedługą powinienem zejść na poważniejesze tematy.
- Konkretna odpowiedź ; nie ma co... 
- Posłuchaj. Ja wiem ,że możesz się na mnie wkurzyć ,ale...- urwałem. Ale co ? - No... Powiedz mi tylko... Dlaczego nie chcesz dać mi szansy ?-zapytałem.
- Ponieważ wiem ,że jej nie wykorzystasz. Jak mówi Biblia: "zanim kogut zapieje ,ty trzy razy się mnie wyprzesz" tyle ,że kogut nie zapieje. W swoim czasie poprostu.- odparła ze stoickim spokojem.
- Nie masz racji.
- A jednak.
- Mimo wszystko...proszę. Daj mi szansę.
- Nie.
- Czemu ?
- Już ci mówiłam...
- Mimo wszystko...
- Harry ,nie !- przerwała mi wkońcu.- Nie.
- Boisz się ?
- Nawet chyba nie mam czego.- uśmiechnęła się lekko. Wstałem i podszedłem do stawu. Pływały tam jakieś rybki. Nagle koło swojego odbicia w wodzie zobaczyłem odbicie Lily.

- Zgoda. Dam ci szansę. Zanim całkiem się rozsypię...- uśmiechnęła się.
- A widzisz ? Z Harrym Stylesem niemożliwe staje się możliwe !- wyprężyłem mięśnie.
- Chociaż może zmienię zdanie...-na te słowa stanąłem na baczność.
- Sorry.




***Zayn***
          W końcu powiedziałem wszystko Lily. Obiecała ,że jak jej powiem to zrobi dla mnie wszytko. Dla Harrego poprosiłem ,żeby dałą mu szansę. Po dość dłuuuugim czasie ją przekonałem. Mam nadzieję ,że mu się uda... Zadzwonił mi telefon
>ROZMOWA<
- No ?
- ZGODZIŁA SIĘ ! - chyba nie muszę mówić kto dzwonił.
- No ! Mówiłem ,ze ci się uda !
- To pewnie mój urok osobisty. Na pewno...
- A co innego ?!- niech już sobie wierzy w ten swój urok... Co ja się będę wysilał ? On i tak będzie mówił swoje...
- Tak ! Zaraz wracam do domu ! Powiedz panowi Peynowi ,żeby się nie wkurzał.
- Tak ,ale wpadnij do Tesco ,ponieważ głodny Niall = zły Niall...
- Jasne pa !
             Usiadłem na łóżku. Było późno ,więc nie zawracając sobie głowy piżamą w ubraniu poszedłem spać. Kiedy tylko zamknąłem oczy zobaczyłem Mię. Po chwili jednak zamieniła się w Lily... Wstałem poszedłem do łazienki i oblałem twarz wodą szepcząc
- Błagam Zayn przestań o niej myśłeć... Chyba nie chcesz mu tego spieprzyć...



     I co spodziewaliście się ?! Nie sądzę ! Ja też... Zaplanowłam to 10 sekund przed napisaniem. Może za łagodnie to rozegrałam ,ale i tak coś jest nie tak :p Podoba się ? PISZCIE !!!!
     + dydykuję ten rozdział tym którzy uważali ,że tago bloga zaniedbam. A więc mówię : A NIGDY W ŻYCIU ! :D No i zapraszam na : http://www.onesecondformeonedirection.blogspot.com/ !!!! Czytaj i pisz !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3
      + wiem ,że krótki no ,ale skończyły mi się "posty na zapas", więc generalnie zadzieram kiece lece pisać coś nowego. A po za tym to nie miałam pomysłu. ( dopiero na czas pisania zakończenia ) Za to przepraszam i przyznaję : MOJA WIMNA :(

sobota, 28 kwietnia 2012

Info !!!

     Chciałabym tylko powiedzieć ,że założyłam nowego bloga i już pojawił się pierwszy rozdział ! Zapraszam ! Z góry dziękuję i proszę o KOMENTARZE zarówno na tym blogu ,jak i na drugim !
    
--------->   http://onesecondformeonedirection.blogspot.com/    <-------------


Pozdrawiam ! <3 <3 <3

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 10

      Jak zaczniesz to czytać ,to wiedz ,że absolutnie nie miałam weny  :/  ,a chcę napisać całkiem sporo, ponieważ później mnie nie będzie ( od następnego poniedziałku do końca  jeszcze następnego tygodnia ). MOŻE zacznę pisać coś nowego ,bo szczerze ten blog mi się już nie podoba ,więc możliwe ,że go kompletnie wykasuję... :( W każdym razie czytaj ! :p







***Maja***
       Nie moge sobie tego tego wybaczyć... Jak mogłam pozwolić na to,żeby Lily się pocięła i... Sama nie wiem jak to opisać. To w 100% moja wina. Ale jestem nieodpowiedzialna... Przecież mogła sobie zrobic coś gorszego ! Znów zapomniałąm jej przypomnieć o antydepresantach. Już tak było. Jeszcze w Polsce była taka sytuacja. Wybiła 23:10. Dokładnie wczoraj  o tej samej godzinie Lily musiała iść do Harrego...
       Usiadłam na kanapie w salonie Lily ,a od wczoraj też moim. Chociaż będę z nią mieszkać. Ludzie myślą ,że jest nienormalna ,niedorozwinięta ,że nie poradzi sobie bez "opiekuna" ,a tak nie jest. Nagle zadzwoniła komórka.

- Halo ?
- Majka słuchaj... Przepraszam cię. -dzwonił Harry.
- Za co ?
- No... To wszystko przeze mnie. Moja wina... Przepraszam.- wymamrotał.
- Niby z jakiego powodu twoja ?- zdziwiłam się.
- No... ona się tak pocięła przeze mnie. Najwyraźniej ona też coś do mnie czuła i...

- Tak myślisz ?!- przerwałam mu  wściekła.
- No...
- To źle uważasz ! To nie z twojego powodu tak się stało ! Co ,myślisz ,że wszystko kręci się wokół ciebie ?! Chciała popełnić samobójstwo z powodu jakiejś nędznej GWIAZDKI  ?!
-  Sama mi powiedziała ,że robi to dla nas ,a więc i dla mnie ! 
- Pff... Ona nie chciała ,żebyś się pchał ,byłeś dla niej za nachalny ! Ona nie chciała twojej pomocy !
- ALE JEJ POTRZEBUJE ! WCALE NIE BYŁEM ZA NACHALNY ! - wydarł się do słuchawki. - TO TY BYŁAŚ NA OPIEKUŃCZA !


- ŻADNE Z NAS NIE BYŁO ODPOWIEDNIE ! A WIESZ KTO BYŁ ?!
- KTO ?!

- ZAYN ! ZAYN ,KTÓRY WYSŁUCHAŁ JEJ DO KOŃCA I WYNEGOCJOWAŁ U NIEJ TO ,ŻE WRÓCI DO PARKU DZIŚ ! POMOŻE JEJ ! A TY MYŚLISZ TYLKO O SOBIE ! LILY POTRZEBUJE OSOBY ODPOWIEDZIALNEJ ! A NIE ... CIEBIE !- ostatnie słowo wypowiedziałam z wyraźną pogardą.
-  BĘDZIE W PARKU ?!- wrzasnął.- IDĘ TAM !
- NIE ! zaYN OBIECAŁ ,ŻE BĘDZIE SAM ! NIE MOŻE ZŁAMAĆ OIETNICY ! WKURZY SIĘ ! ON CI NIE POZWOLI !- AKURAT ZDĄRZĘ !- rozłączył się.
      Co ja zrobiłam ?! On nie może im przeszkodzić. 
- Postanowione : Muszę mu przeszkodzić.






 

***Harry***
   
        Gdy tylko usłyszałem ,że Lily ma być w parku ,wybiegłem z domu. W głowie miałem jedną myśł. "Zdąrzyć na czas".

         Minąłem ostaatni zakręt i znalazłem się w parku. Rzeczywiście Zayn stał przy stawie ,ale Lily niegdzie nie było widać. Po chwili jednak wyłoniła się z zarośli. Krew zaschnęła jej za rękach , i wyglądała jakby całą noc chodziłą po mieście. Mimo to uśmiecjnęła się niepewnie do Zayna.

- Powiesz mi dlaczego chciałeś się spotkać ?
- Po pierwsze bandaże. Wiem ,że nie pójdziesz nigdzie ,że by ci to opatrzyli. Daj rękę.
        Kiedy opatrzył już rany dośc nie fachowo ,Lily zapytała o druga sprawę. Wtedy nie wytrzymałem i podbiegłem do niej.

- Co ty wyprawiasz ?!- wydarł się mulat.
- Nie twoja sprawa ! Lily chodź ze mną ! Wróćmy razem do domu ,będzie dobrze... -objąłem ją ramieniem ,a ona wzrgnęła się i odepchnęła mnie od siebie. 
- Zostaw mnie ! - cofnęła sie o parę kroków.

- Spokojnie. To tylko ja...- mruknąłem.- Nie musisz się bać. Chyba mi ufasz ?
- Ani trochę. Tobie nie można ufać. A co myślałeś ? Nie znam cie aż tak dobrze ,a poza tym...- gwałtownie potrząsnęła głową.- Nie ważne. A właściwie jak się dowiedział ?! - krzyknęła od Zayna.
- HARRY !- Majka wbiegła na trawę.- Mówiłąm ,żebyś zostawił ją w spokoju !

- Nie mogłem siedzieć bezczynnie i czekać ,aż komletnie się zmarnuje ! - krzyknąłem.
- Ja się marnuję ?! Ja się marnuję ?! Ja muszę tak żyć idioto ! Brylantowe taletki na to nie pomogą ! Ja nie będę nigdy żyć jak jakaś rozpieszczona gwiazdka ! Jak ty ! 








***Lily***
        Po tych słowach najzwyczajniej w świecie wróciłam do domu ,jakby nic się nie stało. On mnie traktuje jak kalekę ,której trzeba pomóc to później Bóg otworzy złotą bramę do nieba ,aby zasiąść na tronie wśród świętych.
- Ja mu dam bramę. Ale czarną i to do piekła.- mruknęłam.

       Pobiegłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w biały top i czerwone rurki. 
- Jak barwy narodowe tej mojej pieprzonej Polski...
      Włączyłam Nirvanę ,nawet nie wiem co. Usiadłam na kanapie i wypiłam lemoniadę ( <3 ). Wzięłam nieśmiertelnego Pottera i zaczęłam po raz setny czytać to samo.
 





Harry czuł zapach soli i słyszał szum fal; lekki, chłodny wiatr mierzwił mu włosy, kiedy patrzył na zalane blaskiem księżyca morze i usiane gwiazdami niebo. Stał na szczycie ciemnej skały, a w dole bielały grzywy rozbijających się o brzeg bałwanów. Spojrzał przez ramię. Za nim piętrzył się wysoki klif, stromy, czarny i tajemniczy. Obok sterczały wielkie bloki skalne, podobne do tego, na którym stał z Dumbledore’em, zapewne oderwane od powierzchni klifu w zamierzchłej przeszłości. Był to posępny, surowy widok: tylko morze i skały, ani jednego drzewa, kępy trawy czy plamy piasku.
— I co ty na to? — zapytał Dumbledore takim tonem, jakby chciał poznać opinię Harry’ego, czy to miejsce nadaje się na piknik.
— I oni przyprowadzali tutaj dzieci z sierocińca? — odpowiedział pytaniem Harry, który nie potrafił sobie wyobrazić mniej dogodnego miejsca na całodniową wycieczkę.
— Ściśle mówiąc, nie tutaj — odrzekł Dumbledore. — W pobliżu jest coś w rodzaju wioski.


   






Nagle usłyszałam jak któś puka w okno. Odwróciłam się ,ale zobaczyłam tylko kartkę przyczepioną do szyby. Było tam napisane piękną kaligrafią "Przapraszam... Wybaczysz ? Nie chciałem..." Wyjrzałam za okno ,a na dole stał Zayn. 

- Jak ci się to udało ?! Jestem na piętrze !- zdziwiłam się.
- To nieważne. To jak ?
- Nawet nie byłam zła. To nie twoja wina.
- Obawiam się ,że po części jednak... Sory ,ale muszę już lecieć do sklepu ;zaraz zamknął ,W końcu chłopaki  to bezdenne studnie ! Ale jszcze dziś pogadamy na Skypie tak ?

-  Pewnie ! Cześć !
      Ponownie zagłębiłam się w historię chłopca który przeżył ,ale znowu moją uwagę odciągnęło okno. Na zewnątrz stał Harry.
- Co ?- zapytałam szorstko.
- Chciałbym ,żebyś wiedziała ,że... Ja naprawdę chciałbym ci pomóc ,a nasze...hm... relacje troche się popsuły.
- Trochę ?
- No dobra... bardzo. Ale ja wiem ,że do twojego serca prowadzi jakaś ścieżka.- Rzekł romantycznie ,ale ja wiem ,że to żywcem ściągnięte z jakiegoś filmu.- Poprowadzisz mnie tą drogą ?
- Poprowadzę ,ale do bram piekła !  
- No ej ! W końcu uratowałem ci życie tak czy nie ?

- Zauważ ,że wcale cię o to nie prosiłam.
- Nie możesz dać mi szansy ?- nawet z tej odległości doskonale wiedziałam jego "proszące" oczka. - Nie bądź taka...
- OK. Wybaczam.- wywaliłam język i zamknęłam okno. Pomachałam mu na dowidzenia i włączyłam Skypa. Jak zwylke po chwili zobaczyłam mulata. Gdzieś w tle ktoś krzyczał "Wybaczyła mi ! I kto to tu jest boski ?! Ja ! Wybaczyła mi ! I kto..."
- Powiedz mu ,żeby się przymknął i dodaj ,że nie jest boski.- mruknęłam ,a Zayn powtórzył to co chiałam.- Dzięki.

- Co u ciebie ?

- Ok...

- Pewny ?
- Pewny...
- Przecież widzę ,że coś jest nie tak jak trzeba.- zauważyłam.
- Rzuciła go.- na kanapę wbił się Louis.
- Kto ? Co ? W sensie jak ?
- No ta...jak jej... Erica. Chodziłą z nim ,ale jakoś...tak... Nie wyszło.

- A zerwaliście ponieważ ?- zwróciłam się do mulata.
- Nie ważne...
- Jak ty jej nie powiesz to ja powiem. A co to za tajemnica ?- paplał Lou.
- Oj... Dobra....
- A właśnie na to czekałem. Bo ona was widziała dość... Często i nie dało się jej przetłumaczyć o co chodzi.
- Czyli wychodzi na to ,że ją niby zdradzał ?- osłupiałam.
- No... Tak.- jęknął Zayn, a ja zaśmiałam się tylko.

- Ze MNĄ ? Chyba sobie robicie żarty robicie. I to kiepskie...
- Na serio.- uciął Louis.- A co u ciebie ? Widzę ,że jednak mu wybaczyłaś ?

- Tia... 
- A... może byś wpadła do nas na obiad ?- Zayn zmienił temat.
- Tak.... Em... Pewnie. A na którą ? 

- Niall będzie głodny o 12 ,ale przyjdź na...15:15.
- OK. Musze kończyć. Maja robi włoskie żarcie. - kiedy z monitora zniknął Louis ,zatrzyamałam Zayna.- Czekaj ! Masz duże...hm... Doświadczenie w "depresyjnych" sprawach. To widać. Czy może kiedyś przez dłuższy czas spotykałeś się z kimś z depresją ?- kiedy to powiedziałam ,zesztywniał.

- E.... Sora ,ale muszę już iść. Cześć !- nie zdąrzyłam się pożegnać ,a on już się wyłączył. Chyba jednak znam prawdę...






     






     No i jest 10 !  Mam nadzieję ,że DŁUGI ! Jak mówiłam ,jeśli wykasuję bloga to dotrę do 15 ,a może do 20. Piszcie co uważacie o tym rozdziale i jak Kaiss i Artystka ( a tak wogóle to pozdrawiam ) napiszcie komentarze :) A no i jak chcecie to możecie poddawać pomysły do nowego bloga ! <3 <3 <3

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 9

       Chciałabym tylko powiedzieć ,ze za tydzień po długim weekendzie może nie będę mogła napisać wam nowego rozdziału przez dość długi czas ,więc im więcej komentarzy (wejścia : 280 są i tak dość imponujące) tym większa szansa na coś nowego. Tak więc czytaj i pisz komentarz ,a jak nie to chociaż ankietkę wypełnij ,na jedno wyjdzie :p




- Powtarzam. Nie możesz ich zostawić.
- A jednak. Wszystko bedzie łatwiejsze. Dla nich też.- odparła.
- Wcale nie będzie !
- A niby dlaczego ?
- Bo nie będą mogli sobie darować ,ze dali co odejść !- krzyknąłem.
- Zayn...Ja nie mogę zostać...
- Z jakiego powodu ?
- Nie mogę patrzeć jak Majka się marnuje. Przyjechała do Londynu nie tylko ze względu na pracę. Wiem ,że miała o wiele lepszą fuchę w Paryżu.
- A Harry ? On chce ,żebyś została...
- Pff... Mnie akurat ON nie obchodzi. Mam go gdzieś.
- Jesteś okrutna.
- A niby czemu ?
- Nie dajesz ludziom się polubić ! Jęczysz ,że marnujesz ludziom życie ,a sama jesteś powodem dla którego to robią ! Gdybyś nie była inaczej nastawiona ,może by tak nie było !- wydarłem się.
- No właśnie. Ludzie traktują mnie tak samo ,bez róznicy jaka jestem. Wszyscy mimo wszystko poznają ,gdy coś jest ze mną nie tak. Tego nie da się nie zauważyć.
       Zdziwiłem się ,że wyszła z domu bez jakiejkolwiek kurtki ,więc zapytałem czy nie jest jej zimno. Odpowiedziała ,że nie ,ponieważ już nic nie czuje i jest jej wszystko jedno. Postanowiłem za wszelką cenę jej pomóc ,nawet jeśli nadal nie bedzie tego chciała. Może to przez to historię z Mią...
- Chodźmy do domu.- zaproponowałem.
- Ty wracaj. Ja zostaję.
- Jeśli tylko pójdziesz ze mną to oczywiście.
- Nie zrozumiałeś ? Masz sobie iść ! Nie chce cię tutaj, więc daj mi spokój !
- Chcę ci pomóc.
- Nie możesz. Nikt nie może tak naprawdę. Maja stwarza bardzo dobre pozory...-usiadła na trawie. Wpadłęm na pewien marny pomysł ,który chociaż minimalnie zapewniłby  jej bezpieczeństwo.
- Dobrze nie musisz ze mną wracać ,ale obiecaj ,że jutro to wrócisz ok ?- zapytałem.
- Nie.
- Dlaczego ?
- Bo nie.
- Obiecuję ,że będę tylko ja. TYLKO ja. Nikt więcej. Przysięgam. Porozmawiamy normalnie.
- No... ok. Mimo to i tak ci nie wierzę.
- Nie musisz. Na pewno będziesz ?
- Tak...
       Chwilę później odeszła. Poszedłem do apteki i kupiłem bandaże i takie tam. Po chwili pałętałem się bez celu po ulicach. Minąłem Big Ben ,London Eye. Zatrzymałem się w st. James Parku. Usiadłem na jednej z ławek i zamknąłem oczy. Po chwili zacząłem o czymś intensywnie myśleć. Cały czas o niej...



         
- Co dostałaś ? -Zapytałem ,chociaż znałem już odpowiedź.
- Ocenę.                                          
- Ale jaką ?
- Czy to ważne ?
- Nie wiem…
     Udaliśmy się do stołówki. Wszystkie oczy ,jak zwykle zwróciły się na nas. Od roku chodziłem do gimnazjum ,a jakoś nikt nie mógł się przyzwyczaić z kim się zadaję… A przyjaźniłem się z Mią ,a nawet mi się podobała mimo jej „przypadłości” ,która tak wszystkich przerażała. Mianowicie ona we wszystkim widziała tylko jedno. Śmierć. Ta myśl ,ze kiedy powiesz do niej „Cześć” ,a ona mruknie coś… strasznego napawała uczniów strachem.  Po prostu miała mocną depresję ,nic więcej. Chłopaki gnębili ją ,jak też nauczyciele. Dziewczyny bały się jej i tyle. Ja jak jedyny normalnie ja traktowałem.
     Byłem ,muszę przyznać bardzo popularny. Grałem na paru instrumentach ,dobrze śpiewałem i nie przejmowałem się ocenami. Każda drobna wpadka mogła zniszczyć to ,co od tak długiego czasu budowałem. Wszyscy ,nawet Mia ,wiedzieli ,że mi się podobała. Odradzali mi tego. Twierdzili ,że „Gra nie jest warta świeczki”.
    Przeniosłem się myślami na korytarz ,rok później. Moją przyjaciółkę coraz gorzej traktowano ,nawet bito. Teraz szliśmy razem do Sali biologicznej. Pamiętam każdy szczegół z tego zdarzenia… Nagle do dziewczyny podbiegł Fred. Jeden ze szkolnych „żuli”, jak go zwykłem nazywać.
- Ej Mia !- odwróciła się do niego ,a on tylko na to czekał. Przygwoździł ją do ściany i uderzył w twarz. Próbowała się wyrwać ,ale on tylko kopnął ją w brzuch. Nic nie zrobiłem ,tylko stałem patrząc na to. Po kolejnym ciosie przewróciła się. Zaczął okładać ją pięściami. Krzyczała ,żebym jej pomógł ,a ja nie zrobiłem tego. Byłem idiotą ,który przenosił popularność ponad wszystko… Zaczęła pluć krwią ,a inni tylko się z niej wyśmiewali. Kiedy Fred przestał ,nie mogła nawet się poruszyć. Patrzyła tylko na mnie z nienawiścią tak głęboką ,że przestraszyłem się.
     Zniknęła ze szkoły. Nikt nic nie wiedział ,nawet dyrektor. Po prostu po tej przerwie nie pojawiła się więcej. Rozpłynęła się w powietrzu i tyle. Było mi coraz ciężej i zrozumiałem ,jak bardzo ją kochałem ,wcześniej nie zdając sobie sprawy jak mocno. Kilka dni później zaczęły krążyć pogłoski ,że nie żyje ,jednak Fredowi nic się nie stało. Po tym incydencie zmieniłem szkołę.

Otworzyłem oczy.
- Muszę je pomóc.- wyszeptałem.



Krótkie ,ale coś wnosi nie ? Piszcie jak uważacie. Część was w ankiecie na komentarze ( dlaczego ich nie piszecie) zaznaczyło " A bo ja wiem ?" - te osoby bardzo proszę ,żeby mimo wszystkonapisały chociaż jedno słowo jak Artystka którą pozdrawiam :p  A opinia w komentarzach o które się rozchodzi proszę. <3 <3 <3

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 8

     Nie rozumiem jak można tak zareagować. Ona jest chora. Nie zrobiła nic co wskazywałoby na szok. Nic. Majka twierdzi ,że ona tego porostu nie okazuje. To nie człowiek. Jej uczucia to nienawiść i... Kim dla niej jest Maja ? Opiekunką ? Przyjaciółką ? Sama może nie wie. To cybork. Robot bez uczuć. Nawet nie chce mi dać szansy... 
     Dlaczego ? Jestem Harrym Stylesem do cholery ! Każda dziewczyna którą spotkam przynajmniej da mi szansę ,a ona ?! 
- Możemy iść.- w drzwiach do sali dla pacjentów stała Lily. Ubrana w bluzę z napisem I HATE FOTBALLL ,rurki i trampki. Rozpuściła długie włosy i uśmiechnęła się blado.
- Serio ? A nie powinnaś zostać ?- zapytała Maja.
- Nie ,tak powiedział lekarz. Z  resztą co mi to da ?
- Myślałam ,że masz jeszcze badania.
- Te w zupełności wystarczą. Mary przyszła ! - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła ją.- Nie musiałaś  się tak martwić.
- Taak... To co ? Idziemy ?!




***Lily***
     Wróciłam do domu. Majka się wprowadziła ,więc nie byłam sama. No ,ale cóż. Naprawdę ją lubię ,przecież to moja przyjaciółka. Ciężko mi to okazać ,ale ona to wie.
- Oglądamy film ?- zapytała.
- OK. Co powiesz na komedię ? Może... " Bruce wszechmogący" ?
- Mi pasuje.
       Naprawę świetnie się bawiłyśmy. Kiedy "seans" się skończył było późno ,więc Majka  poszła się myć i spać. Ja też szybko weszłam do łazienki. Zdjęłam bluzę zostając w czenej koszulce na ramiączka i białych dżinsach.
       Po kilku minutach wpatrywania się w odbicie, zobaczyłam Ricka. Odbicie było tak realne... Mówił to ,co usłyszałam kiedy wracałam z Polski do Londynu. "Żal mi takich jak ty. Brzydkie ,głupie dziewczyny jak ty nie powinny pokazywać się ludziom na oczy. Jesteś niczym rozumiesz ?! Niczym ! Co ci wpadło do głowy ,że myślałaś ,że jakikolwiek chłopak może na ciebie spojrzeć ?! Może i znajdzie sie taki idiota ,ale bedzie przemawiać przez niego tylko litość. Nic więcej !"
       Poczułam się okropnie. Po raz setny pomyśłałam ,że jestem tylko ciężarem. Harry -litość ,Majka- poczucie winy, Mary- sumienie... Im coś karze się mną opiekować. Nie będą mieli problemu...
        Wyjęłam z szafki żyletkę i przyciskałam do nadgarstka ,aż pojawiła się krew. Kreśliłam linie na rękach. Nie bolało mnie to. Krew leciała mi z rąk i skapywała z żyletki. Wyszłam na dwór. Zaczął padać śnieg. Na jesieni ? A może to ja straciłam poczucie czasu... to nieważne. Musiało być zimno ,bo śnieg nie topniał.
         Nogi same mnie poniosły przed dom Harrego... Zaczęłam płakać...


***Harry***
         Nie mogłem zasnąć ,więc wyjrzałem za okno. Padał śnieg. Termometr wskazywał -8 stopni. W bluzie wyszedłem do ogrodu. No tak...furtka wiecznie otwarta -,-
         Usiadłem na ławce i zobaczyłem... JĄ. Szła prosto do mnie. Z jej rąk spływała krew. Płacząc rozmazała tusz... Zostawiała za sobą czerwone ślady. Szeptała coś. Podeszła do mnie. Była przerażona ,ale jednocześnie pewna tego co ma zrobić.
- Już nie musicie się mną zajmować...
- Lily... Spokojnie... Ja... Wszystko się ułoży... Oddaj mi żyletkę...- wydukałem. Poczułęm jak przebija ostrzem skórę mojej ręki po której zaczęła spływać krew.
- Boli ?
- Tak...
- Mnie nie...- uśmiechnęła się lekko.- Masz szczęście.
- Bo mnie boli ?
- Tak. Ty czujesz...
- Stop. Pomogę ci. Damy radę.
- Włąśnie o to chodzi !  Nie będziesz musiał !  Ani ty ,ani Majka nie będziecie musieli udawać !



***Majka***
     Dość szybko zorientowałam się ,że nie ma Lily. Wiedziałam gdzie pójść. Napewno była u Harrego.
      Po kilku minutach słyszałam jej głos. Stała przed Stylesem. Jej stan mnie nie zdziwił ,ale był straszny... Z jej rąk ściekała krew. Z ręki chłopaka też.
- Stop. Pomogę ci. Damy radę.
- Włąśnie o to chodzi !  Nie będziesz musiał !  Ani ty ,ani Majka nie będziecie musieli udawać ! - na te słowa podbiegłam do nich.
- My nie udajemy ! CHCEMY ci pomóc z WŁASNEJ woli ! - krzyknęłam.
- To już nie ma znaczenia.- uśmiechnęła się delikatnie.
- CO ?!
- To koniec. - pogładziłą ręką mój policzek który stał się mokry od krwi.
- Jak to ?
- Odchodzę...
- Nie możesz !- Hrry złapał ją za dłoń.
- To patrz. - Ostatni raz ciachnęła się żyletką i zaczęła iść w przeciwnym kierunku.



***Harry***
     Poprostu zaczęła iść. Koniec dyskusji. TO co przed chwilą przeżyłem było straszne. Chciałem za nią iśc ,ale przeszkodziła mi Maja.
- Nie możesz...
- Dlaczego ? Ona odchodzi...- wybiegłem na ulicę. Szła sobie spokojnie w stronę parku. Zupełnie jakby nic się nie stało.
- Stój ! Zostaw ją. Chce samotności.
- Ale...
- Wróci.- przerwałą mi.
- Dlaczego jesteś tego taka pewna ?
- Zawsze wraca...
- Już tak robiła ?! - zapytałem zdenerwowany ,ale nie odpowiedziała. - MÓW !
- Ona... Jak... TO MOJA WINA ! NIE WZIĘŁA ANTYDEPRESANTÓW ! - rozpłakała się. - Powinnam była pamiętać...
- To nie twoja wina...
- Co się stało ?- na ulicę wypagł Zayn. - To krew ?
- Taak...- opowiadałem ci o Lily prawda ?
- No pewnie. Aż ciężko zapomnieć.- wzdrygnął się.
     Opowiedziałem mu w skrócie o co chodzi i poszliśmy szukać Lily mimo zakazów Mai. Znaleźliśmy ją nad stawem w parku ,a kiedy zobaczyłem kim jest jej towarzysz ,myślałem ,że mi serce stanie. Obejmował ją Rick. Wyglądała na uspokojoną... Kiedy tylko mas zobaczyłą cofnęła się o parę kroków.
- Tak ?
- Wracamy do domu...
- Nie Harry. Ty wracasz do domu.
- Nie możesz zostawić Majki.. ani mnie.- dodałem po chwili wachania.
- Maja zrozumie ,że tak miało być. A ty jesteś tylko chłopakiem. Mężczyźni są tylko po to ,żeby ranić innych. Nie zasługują na chwilę uwagi. Ty również. - odparłą zimnym głosem.
- A Rick ?
- Przyszedł się ze mną pożegnać prawda ?
- Tak. - potwierdził.


***Zayn***
     Lily zmusiła Harrego i Ricka ,żeby poszli. Tylko ja zostałem.
- Możemy pogadać ?
- Mhm..
- Posłuchaj. Ja wiem ,że zaraz mnie ochrzanisz ,ale... HARRY CIĘ K-O-C-H-A. - powiedziałem powoli czekając na efekt.
- Po pierwsze nie, a po drugie nawet jeśli to... Ja nie. - w tym momenicie odwróciłem się ,żeby zapalić. Wyjąlem papierosa ,ale poczułem lodowatą dłoń na swojej.
- Nie rób tego.
- Dlaczego ?
- Nie niszcz sobie życia baz powodu. Spójrz na moje.- wskazała siebie. A ja od tego momentu...przestałem palić.




Mam nadzieję ,że się podoba ,ale i tak spieprzyłam. Powinien być happy end no nie ? KOMENTARZE !!!!!!!!! z BOKU JEST ,ALBO BĘDZIE ANKIETK A WYPEŁNIJ !!!!!!!!!!!!! PODOBA SIĘ CZY NIE ?! Pozdrówko <3

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 7

***Harry***
     W końcu trzeciego dnia ,lekarz przekazał nam straszliwą wiadomość ,od której mój świat się zawalił....
- Musicie jeszcze poczekać ,ale... -zaczął.-U Lily podejrzewamy arytmię. Często ją lekceważymy, uważając, że jej przyczyną jest stres, przemęczenie, nadmierny wysiłek. Istotnie, może tak być, jednak czasami przyczyny są o wiele poważniejsze, a długotrwałą arytmia może być bardzo groźna. Często jest pierwszym sygnałem, że z naszym sercem dzieje się coś złego. Dzięki szybko podjętemu leczeniu i diagnozie jesteśmy w stanie lepiej walczyć z chorobą.
- Co ?!- krzykneliśmy jednocześnie.
- Jak to ?- zapytałem.
- Wykonaliśmy wstępne badania i wszystko na to wskazuje. Arytmi jest chorobą która MOŻE być bardzo groźna ,jednak przy odpowiednim leczeniu...- urwał.- To nie jest jeszcze pewne. Możecie z nią chwilkę porozmawiać ,ale proszę nie informować panny Steven o jej stanie zdrowia. To... Kto pierwszy ?
     Stwierdziłem ,że Majka powinna być pierwsza. W końcu to jej przyjaciółka ,a ja... Właściwie ,to nawet nie wiem kim dla niej jestem. Ni mogę się doczekać ,aż z nią porozmawiam. Jaka będzie jej reakcja ? Nie wiem...






***Maja***
   Powoli weszłam do sali. Lily leżała w łóżku na samym końcu. Do jej ramienia była przyczepiona kroplówka. Brrr... Oddychała powoli ,miała zamknięte oczy. Lekarz mówił ,że wszystkie badania były już przeprowadzona ,a więc mogła byc zdrowa... Kogo ja oszukuję ? Przez twarz doktora przemawiał smutek. To prawie pewne. Usiadłam na brzegu łóża.

- Cześć.- powiedziałam ,a ona szybko otworzyła oczy.
- Hej. Co u Mary ? Powiedz jej ,żeby się nie zamartwiała. Na pewno niedługo mnie wypuszczą. - mówiła to z takim przekonaniem ,że łza zakręciła mi się w oku. Ona nic nie wiedziała...

- Na pewno. A Mary jakoś sobie radzi. Jest jej ciężko ,ciągle o ciebie pyta ,ale trzyma się. Bądź spokojna.

- A czy przyjdzie ze mną porozmawiać ? - zapytała.
- Nie... Nie mogła przyjść ,chociaż bardzo chciała.- skłamałam.Przecież Mary była za ścianą... Jeszcze Harry chciał z tobą porozmawiać. Może ?
- No...- przewróciła oczami.







***Harry***
   Powoli wszedłem do sali. Lily leżała na ostatnim łóżku. Nerwowym krokiem podbiegłem do niej.
- Cześć.
- Tak...- nie wyglądała na zachwyconą moim przybyciem.
- Jak się czujesz ? - zapytałem.
- Dobrze. Nie musisz się martwić o mnie. Poproszę lekarza ,żeby mnie wypisał ,przecież jestem zdrowa no nie ?
- No...- zmarszczyłem brwi. Mówiła to z taką... Jakby dziecięcą wiarą ,ciężko to opisać. Ciężko mi było tak przed nią kłamać. Musiałem dla jej dobra. Załamałaby się.- Pewnie ,że tak.
- No właśnie. Nie ma powodu ,żebym nie miała opuścić szpitala.- na chwilę zapadła niezręczna cisza. Mógłbyś jeszcze poprosić tu na chwilę Majkę ?- zapytała. - Chciałabym z wami porozmawiać.
- Tak ,jasne.
   Po chwili w sali znalazła się też Maja.
- Tak ?
***Lily***
- Nie chcielibyście mi czegoś powiedzieć ? - zapytałam ,a oni spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
- Raczej nie...
- Co ? Nie...
- Jesteście pewni ? Tak na 100 % ?
- Tak.- odparli jednocześnie.
- Na serio ?- dopytywałam się. W myślach krzyczałam ,żeby spojrzeli mi w oczy i to powiedzieli.
***Harry***
- Poważnie.- potwierdziliśmy.
- Nie mam więcej pytań.- powiedziała.- Możecie juz iść.
- OK.- kiedy byliśmy w połowie drogi do drzwi usłyszałem jej zimny głos.
- Moglibyście  chociaż nie kłamać.
   Zmroziło mnie. Stanąłem jak wryty ,a ze mną Majka. Bezgłośnie powiedziała "Ona wie..." i oboje odwróciliśmy się.
- Jak to ?- udała zdziwienie.
- MOGLIBYŚCIE CHOCIAŻ NIE KŁAMAĆ ! DOBRZE WIEM ,ŻE JESTEM CHORA ! MYŚLAŁAM ,ŻE MI POWIECIE ! JAK MOGLIŚCIE ?!
- No...- nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Skąd ona to wiedziała ?
- Jak ty ...
- Poprostu. 1. Widziałam jak lekarz pisał coś w polu >choroba< w moich danych ,chociaz nie wiem na co. 2. Dobrze wiem kiedy Majka kłamie ,a ty nie umiesz. Mogę chociaż wiedziec na co choruję ?
- Prawdopodobniemaszarytmię.- wyrzuciła z siebie Maja.
- Co ?
- Możliwe ,że masz arytmię.- wyjaśniłem.
- OK.- najzwyczajniej w świecie przyjęła to do wiadomości. Zupełnie jakbym powiedział ,co jest na obiad. Wyszliśmy z sali.
- Nie myśl ,ze  nie jest w szoku. Ona tego nie okazuje.




Poproszę więcej komentarzy ! Bo ja nie wiem co się nie podoba. Do Artystki. Dzięki za komentarz ,ale "fajne" to niezbyt precyzyjne określenie 

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 6

***Lily***

- Harry...On...On uciekł...- wyszeptałam.- Przed chwilą odebrałam telefon z policji ,powiedzieli ,żebym uważała ,nie wiedzą gdzie jest... Boje się.

- Spokojnie... Wszystko będzie dobrze. Tylko nie mogę cię dziś zostawić samej. Zostanę ,a jak nie to...

- Majka się dziś do mnie wprowadza.- przerwałam mu.- Ona w zupełności wystarczy...

- Jesteś pewna ? - zapytał Harry. Troche denerwowała mnie jego troskliwość. Facet mnie prawie nie zna ,co z tego ,że o mnie wie parę istotnych faktów. Nie ma prawa. 

- Jestem. Jest OK.

- No dobra... To ja się zbieram.- stwierdził.
- Tak... - podałam mu kurtkę i pożegnałam się. Stanął w drzwiach i powiedział ,że będzie się o mnie martwił ,po czym się do mnie przytulił... Zaraz ,co ?! Odskoczyłam jak oparzona. Na  chwilę jego oczy  przybrały innego koloru. Szaroniebieskiego ,zupełnie jak oczy... Ricka... Spojrzałam na niego przerażona i zamknęłam drzwi.




     
     Szybkim krokiem dotarłam do kuchni ,wzięłam telefon i zadzwoniłam do Majki.

- Lilyyyy???- odebrała zaspana.

- No cześć.

- Zdajesz sobie sprawę o której dzwonisz ?

- Nie...- zapomniałam ,że nie patrzyłam nawet na zegarek. ( -,-' )

- A więc jest 5:40 ! - wydarła się w słuchawkę.

- Ups...-nagle przypomniał mi się cel naszej rozmowy. - Muszę ci coś powiedzieć. Bo... Czytałaś ten list prawda ?

- No... tak.

- A więc przyszedl do mnie Harry i powiedział ,że przeprasza itp. Dodał ,że ,mu na mnie zależy i chce mi pomóc ,a ja...

- Ty go wygoniłaś zgadza się ?- przerwała mi Majka.

- No ,tak . Kilka minut póżniej przyszedł Rick ,no i powiedział ,że mnie kocha itp. Ja ,ja go uderzyłam  kiedy mnie pocałował i uciekłam na piętro ,żeby zadzwonić po policję ,żeby go złapali. Zamknęłam sie w łazience. Potem zaczął mi się dobijać do drzwi. I nagle przestał i słyszałam odgłosy ,wskazujące na to ,że się z kimś bił. Kiedy zapanowała cisza,wyszłam z łazienki ,a tam stał Harry. Powiedział ,że zapomniał okularów ,więc wrócił i całe szczęście... Policja złapała Ricka. Przenocował u mnie. Potem zadzwoniła policja ,oznajmując ,że ... Ricjk uciekł. Może tu być w każdej chwili ! Pomóż !

- A gdzie jest Harry ?! - zapytała.

- No... Spławiłam go ,krótko mówiąc. Powiedzmy ,że naruszył moją przestrzeń osobistą... 







***Majka***

-No...Powiedzmy ,że naruszył moją przestrzeń osobistą...- wymamrotała. Cała Lily. Ja ją rozumiem. Bała się... Wszystkich. Oprócz mnie i Mary. Coś takiego mogło u niej wywołać coś więcej niż szok. Mogła dostać napadu złości ,smutku. 

-Porozmawiam z nim. - stwierdziłam.

-NIE !

-Dlaczego ? Obiecuję ,że powiem mu  całą prawdę.

- No dobra... To jak przyjedziesz ?! Ja nie mogę zostać sama...

- Już sie zbieram. A ty coś zjedz. Nie jadłaś śniadania ,jak sądzę.

- Już jem. Ale mi się kręci w głowie... Przyniosłabyś jakieś tabletki ?- zapytała.

- Jasne. Jakie potrzebujesz ? - zapytałam ,ale ułyszałam tylko dźwięk upadającej komórki. - Lily ?! Halo ?! LILY ?! JESTEŚ TAM ?!- zdenerwowana w piżamie zapakowałam ubrania do torby i inne potrzebne rzeczy i pojechałam do Lily.

     




     Po kilku minutach byłam przed jej domem. Z zewnątrz wszystko wyglądało OK. Drzwi były zamknięte ,ale miałam zapasowe klucze. Znalazłam Lily leżącą na podłodze. Była nieprzytomna. Zadzwoniłam po karetkę i Mary. Ta ,niezadowolona przebudzeniem nie raczyła się ruszyć mimo stanu przyjaciółki.

     Niedługa potem siedziałam przed salą w którek znajdowała się Lily. Szpital był miejscem ,którego nieznosiłam... siedziałam tam może 1,5 godziny ,kiedy przyjechała. Było z nią pięciu chłopaków. "O nie..." - pomyślałam.

- No cześć ! - krzyknęła.- Jak z Lily ? 

-Nie wiem. Po co przyszliście ? -zwróciłam się do Louisa.

- Dowiedzieliśmy się od Mary ,że jej się coś stało ,a że Hazza nie mógł znieść myśli ,że coś jej jest ,przyjechalismy.- wyjaśnił.

- Coś wiadomo ?- zapytał Harry. Miał czerwone policzki i wyglądał na naprawdę zdenerwowanego.

- Nic. Mam nadzieję ,ze nic jej nie jest. Pilnowałes jej wczoraj i jesteś pewien ,że nic jej nie jest ?

- Tak ,pilnowałem. 

     Następne 2 godziny spędziliśmy na czekniu. W końcu z sali wyszedł lekarz.

- I co ? - zapytaliśmy jednocześnie.

- A więc... - zaczął.- Jej stan jest ciężki.- Znaleźliśmy w jej żołądku wiele antydepresantów. One ,nie powinny tak zadziałać ,ale sam fakt ,ile ich wzięła i jaki był ich skład sprawiły ,że...- pokręcił głową.- Zrobimy jej płukanie rzołądka i mam nadzieję ,że to coś da. Teraz jest w śpiączce ,ale nie mogę zagwarantować tego ,że przeżyje...







***Harry***

     Lekarze powiedzieli ,że nie możemy tam tak siedzieć ,więc wynajeliśmy pokoje w pobliskim hotelu. Rano ,a dokładnie o 7:15 byliśmy tam z powrotem. Przez następne dwa dni ,nic nie mogliśy sie dowiedzieć. Odpowiadały nam tylko przerażone spojrzenia.

     W końcu trzeciego dnia ,lekarz przekazał nam straszliwą wiadomość ,od której mój świat się zawalił....







Wiem ,rozdział krótki ,ale musiałam go napisac w 1,5 godziny ,a to trudne wbrew pozorom. Podoba się ? PISZCIE :

1. JAK MYŚLICIE JAKA JEST TA OKROPNA WIADOMOŚĆ O LILY.

2. CO TAK NAPRAWDĘ LILY CZUJE DO HARREGO. 

3. GDZIE JEST RICK.

4. DLACZEGO MARY SIĘ TAK ZACHOWUJE.

5. DLACZEGO NIE PISZECIE KOMENTARZY.

No i oczywiście co myślicie :D bo bez waszej poinii to ani rusz ;) Jeszcze raz powtarzam : KOMENTARZE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 5

- Jesteś...-poczułam jak Rick ciągnie mnie za rękę. Spojrzałam na niego z przerażeniem i wstałam. 
- Czego chcesz ? 
- Chodźmy do salonu. Porozmawiamy spokojnie.- widząc ,że nie mam zamiaru się ruszyć wykręcił mi ręce i zaprowadził na parter. Popchnął mnie na fotel ,a sam stanął przede mną.
- Czego chcesz ?- powtórzyłam. 
- Ciebie.- odparł krótko.- Dosłownie. Kiedy cię nie było dużo się zmieniło. Było krucho z pracą ,a ty...
- Ja jestem bogata.- dokończyłam za niego.
- Mądra dziewczynka.- pogłaskał mnie czule po policzku ,a ja wzdrygnęłam się i jeszcze bardziej wcisnęłam  się w fotel.
- Zerwałem z Jenny bo... Zrozumiałem ,że cię kocham.- na te słowa wstałam i syknęłam coś w stylu "Nigdy tak nie mów." ,a potem uderzyłam go w twarz.







***Harry***
     Szwędałem się po ulicy ,rozmyślając o Lily ,gdy przypomniałem sobie ,że nie wziąłem okularów z jej domu. Zawróciłem i po kilkunastu minutach stałem przed willą. Zdziwiło mnie ,że drzwi były szeroko otwarte. "To nie wróży nic dobrego" - pomyślałem. Razem ze złymi przeczuciami wszedłem do środka. Usłyszałem głos jakiegoś faceta ,dochodzący z salonu. Cicho wślizgnąłem się do kuchni. Miałem z tąd widok na to co dzieje się w salonie.
     Lily siedziała skulona na fotelu ,a przed nią stał jakiś dwudziestoparolatek. Nagle wstała i i uderzyła go w twarz coś cicho mówiąc. Nawet z takiej odległości w jej przepieknych oczach dało się widzieć determinację i panikę. Złapał ją za ręce ,przyciągnął do siebie i namiejętnie pocałował. Na początku zastygła ,ale po sekundzie jakby się ocknęła ,wyrwała sie ,a potem sięgnęła po telefon ,jakby coś sobie przypominając. Pobiegła na piętro. Słuszałem jeszcze kawałek rozmowy.
- Halo ? Policja ?! Nazywam się Lily Steven ,a w moim domu jest jakiś mężczyzna Rick...
     Niechciany gość pobiegł za nią. Szybko podązyłem za nim ,uważając ,by mnie nie zobaczył. Chciałem jej jakoś pomóc ,ale nie wiedziałem jak. Rick zaczął walić rękami w drzwi do łazienki ,za którymi prawdopodobnie ukrywała się Lily. Ona krzyczała coś o policji i o tym ,że zaraz przyjedzie ,a ona nie chce ,żeby go złapali... Chwila ! Nie chce ?! 
     Po chwili coś zrozukmiałem. Moja matka miała rację ,że stara miłośc nie rdzewieje ,mimo wszystko. Ona nadal kochała Ricka ,chociaż nie rozumiem jak. Skrzywdził ją, to jasne... Na pewno łączyło ich kiedyś coś silnego. Na początku pewnie był dla niej dobry... Dopiero póżniej się zmienił. Za coś musiała go kochać. Jest to miłość bardzo dziwna. Nie obchodzą jej wszelkie granice...
     Rickowi udało się przebić szybki w drzwiach. Wsadził tam rękę ,by od środka je otworzyć. Bez zastanowienie chwyciłem za wazon ,który stał obok mnie i rzuciłem się na niego. Uderzyłem w niego naczyniem ,niestety on oddał mi uderzeniem w twarz ,co trochę mnie zamroczyło. Nie był tak silny jak mi się wydawało ,więc wepchnąłem go do jakiegoś pokoju i trzymałem drzwi. Zastawiłem je komodą. Z łazienki wyszła Lily. Zdziwiło mnie ,że nie płakała. Jej twarz nie miała wyrazu. Z jej nosa i głowy leciała krew.
- Po co wróciłeś ?- wydyszała.
- W drodze powrotnej zorientowałem się ,że nie mam moich olularów ,więc zawróciłem i ,jak widać dobrze zrobiłem.- rozejrzałem sie do okoła.
     Policja po chwili była na miejscu. Zabrali Ricka i zostawili nas samych. Oczywiście zanim to zronili ,musieli nas przesłuchać itp. Gdu skończyli ,było po 22:30. Powoli zacząłem się zbierać.
- A może jednak bym został ?- zapytałem nieśmiało. Kiedy na nią spojrzałem ,z początku  cięzko było określić wyraz jej twarzy. Była zszokowana i wycieńczona. Przez jej oczy przemawiał strazh. To działo sie tylko przez chwilę. Uśmiechnęła się prawie niedostrzegalnie ,ale uśmiech zniknął równie szybko jak się pojawił. Na jej twarzy zagościła ta sama mina ,którą zawsze przybierała. Opanowaną i jakby ... twardą...
- Chyba nie potrzebuję pomocy i nie jestem gotowa.Nie. Raczej nie...- odpowiedziała pewnie ,patrząc mi prosto w oczy ,jakby miała przygotowaną odpowiedź.
- Napewno ?
-Chyba wiem co mogę !- prawie ,ze wyprowadziła mnie z domu. Stałem tam przez chwilę. Mam wrażenie ,że powinienem tam zajrzeć. Tak zrobiłem. Poszedłem bezszelestnie do kuchni.






Natychmiast rzucił mi się w oczy stos proszków ,antydepresantów ,sądzac po opakowaniech... pustych. Lily zastałem w salonie. Leżała na ziemi opierając się o kanapę. Łzy leciały jej strumienami.

- Lily ?! Co ty...
-Spokojnie... Nic mi od nich nie będzie...Wiem to...- wyjakała.
- Dzwonię po karetkę.
- NIE ! WSADZĄ MNIE NA ODDZIAŁ PSYCHICZNIE CHORYCH ! JA NIE MAM ZAMIARU BYĆ TRAKTOWANA JAK ...- zabrakło jej słów.- Nie możesz...-spojrzała na mnie błagalnie.- Nie rób mi tego Harry...

- Ale...
- Możemy o tym nie rozmawiać ?
- Jak pozwolisz mi zostać.- oświadczyłem.







     Lily zachowywała się jakby nic się nie stało. Obejrzeliśmy komedię romantyczną ,zamówiliśmy pizzę. Skończyliśmy bardzo późno ,a raczej ja ,bo zasnęła.
     Postanowiłem posprzątać. Pudełka po pizzy wyrzuciłem i ogólnie ogarnąłem dom. W salonie natknąłem się na zeszyt. Był czarny ,pełen różnych rysunków. Ostatni z nich przedstawiał ogień i oczy.
- Czy to nie są ...-pokręciłem głową. Przez chwilę wydawało mi się ,że to ostatnie ,przedstwaia moje oczy ,ale przecież mogły należeć do każdego. Nawet Lily. Objąłem ją ramieniem i też zasnąłem. Po 15 min obudził nas telefon. Odebrała.
- Halo ? Tak to ja...- po chwili rozłączyła się i obróciła w moją stronę. Była biała jak papier. Podbiegła do mnie i spojrzała prosto w oczy łapiąc za rękę ,co mówiąc szczerze mnie zaskoczyło.
- Harry... On... On uciekł. -wyszeptała.




Proszę o komentarze !!!! chociaż 5 ! 160 wejść i tylko 2 ?! Możecie się bardziej postarać ! Nie wiem co myślicie o tym co piszę ,ale wasza opinia jest dla mnie ważna ! Ten rozdział dedykuję Klaudii ,która ma w niedzielę urodziny ! Wszystkiego najlepszego :D ! tak więc KOMENTARZE ! Dla was to 5 min ,a dla mnie rozdział to 3 godziny ,jak nie więcej !!!!! <3

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 4

     "Nadal nie rozumiem jak ona mołgła powiedzieć Harremu. Nadal nie wiem jak ona mogła powiedzieć Harremu. Nadal nie rozumiem jak ona mołgła powiedzieć Harremu."powtarzałam sobie cały czas. Maja nie próbowała się ze mną kontaktować ,Mary zresztą też nie. Może jestem przewrażliwiona ,ale naprawdę nie chciałam ,żeby się ktoś  dowiedział. Jeszcze raz przeczytałam list. "Jestem w Londynie. Mam nadzieję ,że teraz cieplej mnie przyjmiesz. A jak nie ,to nie będzie tak kolorowo. Powiecmy ,że nie tylko TWOJE zdrowie będzie zagrożone..."
      Dobrze wiedziałam od kogo jest. Jest od Ricka ,mojego byłego chłopaka po którym tak płakałam. Okazał się zupełnie inny niż myślałam. Po dwóch miesiącach pobytu w Londynie ,chciałam odwiedzić Polskę.
     Nim wróciłam do Warszawy na kilka dni, cały czas  utrzymywał ,że nadal jesteśmy  razem,że mnie kocha... Kiedy przyjechałam oznajmił ,że to koniec ,że od miesiąca spotyka się z inną ,a potem okropnie mnie ośmieszył  i...pobił. Kiedyś to był naprawdę dobry człowiek. Potem...Zanim zerwaliśmy wpędził mnie w narkotyki ,przez niego można powiedzieć ,że byłam alkoholiczką.Wyszlismy z tego. Pomógł mi ,ale  też wyniszczył mój organizm. Gdy wyjechałam ,a raczej uciekłam przysiągł mi ,że mnie znajdzie i nie pozwoli odejść. 
     Odłóżyłam list i wzięłam komórkę. Zero nieodebranych wiadomości i połączeń. Ech... Nie do tego byłam przyzwyczajona. Nic nie było w lodówce ,ale nie wyobrażałam sobie wyjścia do sklepu. Zwyczajnie się bałam ,że  Rick mnie wypatrzy. Gdy byłam już tak głodna,że nie mogłam wytrzymać założyłam bluzę z kapturem  ,okulary słoneczne i wyszłam po coś do jedzenia. Najszybciej jak tylko można wróciłam do domu i ugotowałam sobie włoską pastę.
    Po jedzeniu wyjęłam pamiętnik. W przeciwieństwie do innych, kolorowych  i błyszczących ten był czarny i miał szare strony. "Zupełnie jak moje życie" - pomyślałam. Było w nim pełno moich sekretów ,ale większość stanowiły rysunki i amatorskie obrazy ,nawet zdjęcia. Napisałam dzisiejszą datę i zaczęłam rysować. Jeszcze nie wiedziałam co to będzie. Po 15 minutach praca była skończona. 
     Przedstawiała oczy ,a za nimi płomienie. Wszystkie moje "dzieła" zawsze są czarnobiałe ,ale gdyby nie ,to te oczy napewno byłyby zielone ,zupełnie jak... Lily przestań o tym myśleć !- wydarłam się w myślach. Mimo to zaszkliły mi się oczy. A już było tak dobrze. Nawet sprawał wrażenie ,że mnie lubi ,pomimo tego ,że odsuwałam go od siebie jak najdalej. Wszystko zniszczyłam. Jednak gdy próbowałam na niego nie naskakiwać ,pojawiał się strach ,a z nim ta okrutna twarz. Kiedyś kochałam Ricka. Dopiero potem się zmienił.
      Po stwierdzeniu : "Ale kicz..." odłożyłam pamiętnik i zaczęłam pisać ten artukuło Justinie. Był o tym ,że piosenkarz miał wypadek. Potem o tym ,jak Selena tańczyła z Ollym ,niby nie dając po sobie poznać co się stało ,a na koniec o prawdopodobnej kłótni i innych powodach dla których Justin miałby wyjść z klubu wściekły.Gdy artykuł był gotowy wysłałam go do redakcji razem ze zdjęciami. Nagle zadzwonił telefon.
- Halo ?
- To ja Majka. Chciałam cię przeprosić za to ,że mu powiedziałam. Nie powinnam ,ale on tak się martwił...
- Owszem nie powinnaś.- przerwałam jej nie chcąc słyszeć o tym kretynie."Co ja gadam ? Dla mnie wcale nie jest kretynem..."-przeleciało mi przez głowę.
- Wybaczysz mi ?

- Ech...No pewnie ,że tak.

-Przyszłabym do ciebie ,ale muszę pozałatwiać parę spraw związanych związanych z szukaniem mieszkania. Poradzisz sobie ?- zapytała z troską w głosie jak matka ze 100letnim starzem.

- A czy kiedyś sobie nie poradziłam ?- spytałam.- I nie musisz załatwiać tych spraw. Zamieszkasz u mnie. Tylko bez gadania.

-Serio ?! Dzięki ! Przyjde jutro OK ?

-OK. Tak w połódnie... Cześć !-rozłączyłam się.
     Weszłam na facebooka. Po kilku minutach stwierdziłam ,ze nie ma tam nic ciekawego i gdy tylko wyłączyłam laptopa zadzwonił dzwonek do drzwi. Na początku zmroziło mnie ,ale mimio to pewnie otworzyłam. Stał w nich...Harry.
-Cześć.- przywitała się.- Możemy pogadać ?- bez słowa wpuściłam go do środka. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i połorzył je na stoliku.
-Przepraszam. Nie powinienem ... Bałem się poprostu o ciebie. Byłem...
-Wścibski ?-podsunęłam.-Czy może nie ?
-Byłem.-westchnął.Wział mnie za rękę i spojrzał mi w oczy. -Lily...Zależy mi na tobie i chcę ci pomóc.
-Nikt nie może mi pomóc.Ani ty ,ani Mary ,ani Majka. Nigdy więcej nie mów czegoś takiego jeśli nie jesteś pewien. -po tych słowach prawwe ,że wypchnęłam go z domu. Usiadłam przy stole i trwałam tak z 15 minut. 
     Nagle usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi. Powoli i bezszelestnie wślizgnęłam się na piętro. Schowałam się w pokoju pełniącym rolę składu na niepotrzebne rzeczy i skuliłam się w końcie za fotelem i stojakiem pełnym starych płaszczy. Wiedziałam ,że mnie znajdzie. Rick nigdy nie znalazł się w sytuacji kiedy to ja byłam górą ,o nie...Gdy usłyszałam kroki w pokoju skuliłam się jeszcze bardziej i zamknęłam oczy. Modliłam sie w duchu ,żeby coś go zatrzymało. Cokolwiek co odwróciłoby jego uwagę. Niestety po chwili usłyszałam dźwięk odsuwanego fotela i szybki oddech.
-Jesteś.







No i znowu zepsułam...Miałam wstawić za 5 komentarzy ,a są tak naprawdę trzy...Ja przecież robię to dla was ,ale też dla SIEBIE ! Zrobiłam to też za ponad 100 wejść ^^ (dziękuję i możecie polecić mnie gdzie indziej :D ) Mam nadzieję ,że się podoba.Dodałam taką "złą" postać no i chyba jestem zadowolona z tego rozdziału. Wesołych Świąt i pisania komentarzy ! :D


piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 3

     
     Przedostałam się na parkiet razem z dziewczynami i zaczęłam tańczyć. Gdy przyszła Majka wstąpiło we mnie życie. Chociaż część dawnego życia  do mnie wróciła. Greg Sulkin nie przyszedł na imprezę więc ze sławnych chłopaków zostali Justin Bieber i Olly Murs tańcząc ( dzięki Bogu) po drugim końcu sali. Przyglądałam się wszystkim uważnie ,niestety nikt nie zaliczył żadnej wpadki. Byłam zmęczona tańcem ,więc usiadłam przy barze i zamówiłam drinka.
Obok usiadł jakiś chłopak. Zbladłam i przesunęłam się w przeciwna stronę. Miał zielone oczy i kręcone włosy. Wyglądał jakby znajomo ,chociaż nie byłam tego pewna ,mimo ,że jedynymi facetami z którymi nawiązywałam bliższe kontakty byli… Eee…nikt ?  zdaje się ,że barman u którego zamówiłam  drinka. Niezbyt dużo znajomości jak na 19-latkę i to dość bogatą. 
- Cześć. Eee... Czy ja cię gdzieś widziałem ? - zapytał.
-Wątpię.
-Chyba jednak tak. Może nawet dzisiaj co ?
- Może nie zwróciłam uwagi.
***Harry***
     Odpowiadała na moje pytania krótko i za żadne skarby nie chciała złapać kontaktu wzrokowego. Zachowywała się zupełnie jak tamta dziewczyna i wyglądała bardzo podobnie. Jestem prawie pewny ,że to ta sama osoba. Ma takie piękne oczy. Nie wiem jak ten kolor określić ,ale były fiołkowe z metalicznymi refleksami. Nie wiem i nie znam się na kolorach ,wiem tylko ,że to najpiękniejsze oczy jakie widziałem. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej.
- Jak się nazywasz ? -zapytałem.
-Em... Lily ,a ty ? -wreszcie spojrzała mi w oczy.
- Jestem Harry Styles.
- Ten Harry Styles ? Z One Direction ?
- Ten sam.
- Eee... Poczekasz chwilę ? - spytała.
- No jasne.- gdy tylko to powiedziałem zniknęła między tańczącymi. Przez chwilę przebiegło mi przez myśl ,że już nie wróci ,ale szybko odrzuciłem to od siebie.
***Lily***
     Szybko ruszyłam w stronę przyjaciółek. Znalazłam je na samym środku parkietu.
- Poznałam Harrego Stylesa. jak chcecie z nim porozmawiać to kierujcie się na bar. - oznajmiłam ,a ich już nie było. Leniwym krokiem ruszyłam za nimi. Dobrze zrobiłam ,bo tylko piszczały i nie mogły się wysłowić.
- To jest Majka ,a to Mary. - przedstawiłam je. - One was uwielbiają. Mogą prosić o autografy ?
- No jasne.
- Poradzicie sobie ? - zapytałam ,a one tylko skinęły głowami. Rozejrzałam się po sali. Justin Bieber wyszedł ,a ja podążyłam za nim. Ruszył na parking i wsiadł do samochodu. Musiał być nieźle wstawiony ,mimo to pewnie wyjechał i zaliczył "czołowe" z budynkiem naprzeciwko. Szybko zrobiłam zdjęcie i wróciłam na imprezę ,ale mam wraże nie ,że mnie widział. Selena tańczyła z Ollym i rzucała ukradkowe spojrzenia na drzwi. Im również cyknęłam fotkę.
- Proszę o jeszcze jednego drinka. - powiedziałam do barmana i poszłam popatrzeć na Cher grającą w bilard ,co było zabawne ,ponieważ ciężko jest to robić komuś pijanemu.
- A więc ty jesteś Lily tak ? - podszedł do mnie jakiś chłopak w szelkach.
-A tak pytam bo Harry cię szuka. Ja jestem Louis Tomlinson. To jesteś Lily czy nie ?
- Jestem.- westchnęłam.
- To pójdziesz ze mną ? - zapytał.
-Nie obraź się ,ale nie.
- A co nie lubisz  naszej muzyki ?
-Wiesz ,ja nawet niespecjalnie ja znam. słyszałam chyba "One Thing" i "Moments" czy coś... A ja wolę albo bardziej ostre kawałki jak Nirvana albo delikatniejsze jak Adele.- stwierdziłam
- No chodź...- zrobił "oczy kota"
- No dobra... - przedostaliśmy się przez tłum tańczących do baru. Mary i Majka świetnie sobie radziły. Mary siedziała brunetowi na kolanach ,a druga objął Louis.
- Masz już ten temat tego artykułu do pracy ? - zapytała Majka po polsku. - Tak. - odparłam w ojczystym.- Justin wjechał w dom. Dosłownie. Pewnie zaraz przyjedzie policja.
- Co ?- oczywiście nikt oprócz nas nic nie zrozumiał.
- Nie ważne.
     Długo rozmawialiśmy. Ja głównie z Harrym ,a dziewczyny z resztą. Zrobiło się późno i ludzie zaczęli wracać do domów. Chłopaki uparli się ,że pójdziemy do nich ,bo tam bliżej. Dziewczyny mnie bardzo prosiły ,więc się zgodziłam i pojechaliśmy do nich. Postanowiliśmy obejrzeć film detektywistyczny. Dzięki temu zarobiłam trochę kasy ,bo założyłam się z Niallem ,że morderstwo popełnił dyrektor hotelu ,a on twierdził ,że nauczycielka.


   Nagle ktoś zadzwonił do drzwi ,a że nikomu nie chciało się ruszyć ja otworzyłam ,lecz nikogo nie było. Znalazłam tylko list składający się z liter powycinanych z gazet. Był zaadresowany do mnie. Przeczytałam go ,a po chwili zalałam się łzami i pobiegłam do gościnnego pokoju na piętrze. "Dlaczego ja !? Czemu ciągle musze walczyć z przeszłością ?! Czemu tak musi być ?! " W końcu po kilku minutach zasnęłam.
***Maja***
     Lily dawno nie wracała ,więc zaczynałam się martwić. Tylko ja i Harry zauważyliśmy ,że jej tak długo nie ma ,więc poszliśmy jej szukać. W końcu znalazłam ją śpiącą w jednym z pokoi na pierwszym piętrze. Na podłodze leżał jakiś list. Wiem ,nie powinnam go czytać ,ale teraz chodziło o jej dobro ,więc zrobiłam to i wyszłam z pokoju zostawiając list tak ,jak go zastałam.
-Emm... Harry nie mogę ci ...
- Proszę ! Naprawdę muszę wiedzieć ! - przerwał mi.
- Naprawdę chcesz się w to mieszać ? 
- Tak. Obiecuję ,że nikomu nie powiem. Nawet chłopakom.
- Już dobrze... Dla Lily nadszedł teraz trudny okres. Ona... Jest chora na depresję ,a teraz z Polski..
- Miałaś nikomu nie mówić ! - zajęci rozmową nie zauważyliśmy ,że Lily się obudziła i wyszła z pokoju.- Kiedyś przysięgłaś ,że nikt się o tym nie dowie ! A teraz wystarczy zwykłe " Proszę " jakiegoś obcego chłopaka ?!
- Od kiedy jestem jakimś obcym chłopakiem ?! 
***Lily***
     Jak ona mogła mu to powiedzieć ?! Przecież mi obiecała ! Nie chciałam ,żeby ktokolwiek o tym wiedział ,a już na pewno nie on ! Teraz będzie przemawiać przez niego tylko litość i współczucie. Będę się czuć jak jakiś okaz w Zoo. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy jej to mówiłam kilka lat temu ,miałam mniejsze wątpliwości niż przy Mary. A to ona mnie nie zawiodła ,chociaż za nami rozciągało się tylko 2,5 roku. Spakowałam swoje rzeczy i bez słowa wyszłam z domu.
   

Mam nadzieję ,że jest wystarczająca ilość 1D ! Bardzo proszę o KOMENTARZE !!! Napiszcie co chcielibyście zmienić ,jak długie mają być  rozdziały. Prosze o 5 komentarzy ,bo mam wątpliwości czy ktokolwiek to czyta  i dopóki tyle komentarzy się nie pojawi ZAWIESZAM BLOGA ! Teraz będą święta więc i tak pewnie nie dodam nowego rozdziału. I jeszcze jedno. Przydałaby się jakaś wredna postać czy nie ??? POZDRAWIAM !!!!! <3