niedziela, 6 maja 2012

Rozdział 14


        To mój ostatni rozdział przed wyjazdem na 1,5 tygodnia, wiec starałam się długi i ciekawy, ale mi sie nie podoba.  Tak wszystko dobrze się układa. Ech... :(




***Zayn***
- Proste. Musisz wszystko sprostować. Musisz powiedzieć prawdę czyli: czy kochasz Lily czy nie, a potem wszystko uspokoić i dac się wypowiedzieć innym.- wyrectytowała ze stoickim spokojem.

- Łatwo powiedzieć. Trudno zrobić. Moja sytuacja nie jest prosta. Kocham Ciebie i Lily...Lily kocha Harrego...
- I Ciebie.
- Czy ja wiem...
- Zayn, ja to widzę. 19 lat chodzę po tym przeklętym świecie i wiem co ludzie myślą.
- Ja też. Wiem, że to Harry powinien być z nią... Ja się do tego nie nadaję.
- Zobaczymy. Tylko powiedz mi jedną rzecz.
- Tak ?
- Co byś zrobił, gdybyś teraz był w sytuacji z przed paru lat ?
- Pomógłbym ci.- odpowiedziałem bez wachania.








***Maja***
- Posłuchaj ja... ja nie potrafię się od tak- pstryknęła palcami- zakochać. Chyba nikt. Ale staram sie i... 
- Wszystko będzie dobrze.- pocieszyłam Lily. Siedziałyśmy właśnie w jej willi z lemoniadą w rękach. Salon był idealny na takie rozmowy. Jej pokój cały przepełniony nienawiścią i smutkiem zawsze tylko pogarszał sytuację.
- Nie będzie. Co ja mam zrobić ?!
- Nie wiem. On musi zrozumieć.
- Ten idiota ?! Żarty sobie robisz. On ?! 
- No... Ej, Niall zaprosił nas do nich na obiad !- krzyknęłam.
- Super. Na którą ?
- Na za 15 min....
- Daj mi chwilę.
- OK...- kiedy tylko to powiedziałam, pobiegła na piętro. Wróciła przebrana w jeansy i bluzę. Założyła trampki i rozczesała włosy i stanęła przede mną. 

- Gotowa.
- A po co się przebierałaś ?- zapytałam dziwiona.
- No chyba nie myślałaś, że pójdę tam w piżamie.- zaśmiała się, a ja dopiero załapałam co przed chwilą miała na sobie. O.o Skleroza...
           15 min. później stałyśmy przed domem chłopaków. Dopiero w środku przypomniało mi się o antydepresantach, więc szybko jej je dałam. Strasznie ją to wkurzurzyło, ponieważ nie chciała brać leków przy wszystkich. Usiadła na krześle przy stole i zaczęła rozmawiać z Liamem. Po chwili z góry zeszła reszta. Nie wiem, czy przypadkiem czy też nie, ale na przeciwko niej usiadł Harry. Niall jako dzisiejszy "szef kuchni" podał jedzenie. Wszyscy jedli w ciszy, tylko blondyn i Liam ze sobą rozmawialil. Lily też jadła, ale jestem pewna, że nawet nie zarejestrowała, co podał nam Niall. Podobnie loczek. Oboje rzucali sobie wściekłe spojrzenia. Nagle Harry uśmiechnął się złośliwie. 

- Co taka nerwowa atmosfera ? A już wiem. Jedna osoba z tego grona ma usposobienie jakby prowadziłą zakład pogrzebowy. A raczej dwie.-  Na te słowa Lily zacisnęła rękę na widelcu, aż pobielały jaj palce, jednak nawet nie podniosła wzroku.

- Tak...- mruknął Zayn.- Em... Za dwa dni mamy wywiad i występ przy okazji w jakiejś telewizji śniadaniowej. Może byście z nami poszły ?
- Tak.  Chętnie.- odparłam krótko. Wiedziałam, ze mulat próbuje dyskretnie zmienić temat, ale mu nie idzie; mi zresztą też. Po paru takich wrednych uwagach Hazzy biedna w końcu nie wytrzymała. Powoli wstała ,spojrzała na niego zimnym wzrokiem.
- Rozmumiem, możesz mnie nienawidzić, możesz mnie obrażać, ale jak śmiesz obrażać jednocześnie Mię ?!
- Ja Cię kocham !
- To jakim prawem mnie obrażasz ? To jest zwyczajne chamstwo ! Jak możesz ?!

- Co ty taka wściekła...
- Ja ?! Mam już tego dosyć ! Przestań się nade mną znęcać  i wyżywać jasne ?!
      Wyszła... Szybko wyciągnęłam Hazzę na stronę.

- Przesadziłeś.
- Niby czemu ?!
- Nic nie zauważyłeś ?! Jest gorzej !- szepnęłam.
- Co ?!
- Tak Harry ! Przebywa z chorym, staje się chora ! I jeszcze twoje docinki... Nie daje rady psychicznie ! To tykająca bomba zegarowa ! MUSISZ JĄ PRZEPROSIĆ.- dodałam z naciskiem.
- Ech... No dobra. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam.
- To nie do mnie.- wskazałam ręką schody. Albo ją przepraszasz, albo to koniec. Wybuchnie i... Załamie się całkiem, a ja tego nie chce.
- To też częściowo jej wina.
- Oczywiście. Lily ma wiele wad, ale my też. A jej akurat należy sie szacunek. Nawet nie wiesz ile przeszła. Tego nie widać.








***Harry***
        Westchnąłem i wbiegłem po schodach na piętro. Lily znalazłem w łazience. Opierała się o krawędź umywaliki i patrzyła, jak leje się woda. Podszedłem do niej złapałem ją za ręce i spojrzałem jej w oczy. Te piękne fiołkowe oczy...
- Słuchaj... Naprawdę Cię przepraszam. Nie wiem, jak mogłem to wszystko powiedzieć. Ja... Nigdy taki nie byłem. Jakoś... Kiedy zobaczyłem Cię z Zaynem  to poprostu coś we mnie pękło. Chciałem, żebyś mnie kochała, ale teraz wiem, ze nie da się tego tak załatwić. Sama musisz...
- Jest problem.- przerwała mi i uśmiechnęła się z niedowierzaniem.- Właśnie dotarło do mnie, że to w Tobie się zakochałam. Ale w takim. Nie tamtym z salonu. 
- Naprawdę ?- nie mogłem uwierzyć w te słowa.

- Tak.- uśmiechnęła się.
- A co ze złymi przeczuciami ?
- Ja wiem, że one zostaną, że ty mnie zranisz i sprawisz mi ból, ale nie teraz; jeszcze nie teraz, więc nie myślmy o tym.
- Obiecuję, że nigdy cię nie zranię.- powiedziałem, na co ona tylko pokręciła głową. 

- Proszę, tylko nic nie obiecuj.- w tej samej chwili stało sie coś, co powinno zostać zapisane w księgach historycznych. Lily Steven sama z siebie przytuliła się do mnie. Musiała się naprawdę postarać...






3 TYGODNIE PÓŹNIEJ
***Liam***
        To co zrobił Harry było wręcz niewykonalne. Jednak udało mu się. Lily jest przystępna wesoła i pewna siebie. Majka mówi, że to dobrze, ale nie wiadomo co dzieje się w środku. Powiedziała, żebym ją obserwował, to coś ustalimy. Ale przecież to tez człowiek, a dla mnie Majka traktuje ją jak maszynę którą trzeba naprawić...
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - wydarł się Harry. Wbiegł do salonu przeskoczył przez kanapę ( na której swoją droga siedziałem ) i ukrył się za nią. Usłyszałem krzyk Lily.

- I nigdy więcej nie próbuj wchodzić do łazienki, jak się myje !!!- wrzasnęła okładając go poduszką.
- Dobrze ! Już nie będę !- obiecał po czym wstał, a ona ostatni raz walnęła go poduchą.

- Co to ma być ?!- zapytałem.

- Taki sąd ostateczny.- zaśmiała się i weszła do kuchni. Napiła się wody i zadzwoniła do kogoś.
- Halo ? Tak... Rozumiem... Nie, nie o to chodzi poprostu... A... No dobra... Cześć.
- Do kogo dzwoniłaś ?- zapytał Hazza.
- Nie ważne. I tak nie ma czasu, żeby się spotkac...- mruknęła i wyszła.








***Lily***
        Razem z natłokiem myśli wyszłam z domu i kierując się w konkretne miejsce słychałam muzyki. Byłam tak zamyślona, że nawet nie wiem, co było moim dzisiejszym hitem. Po paru minutach znalazłam się przed domem mojej tak zwanej "przyjaciółki" Mary. Zapukałam. Drzwi otworzyła jej mama.
- Dzień dobry.
- Lily ! Dawno Cię u nas nie było ! Wchodź, wchodź ...- kiedy znalazłam się w przytulnym domu, pobiegłamna górę, do pokoju Mary, odmawiając przy okazji herbaty jej mamy. Po chwili weszłam do pokoju.
- Cześć...- lezała zrezygnowana na podłodze, opierając sie plecami o duże metalowe łóżko.
- Lily ?! - krzyknęła.- Już myślałam, że nie przyjdziesz.
- O co chodzi ? Od paru dni do ciebie dzwonie.
- Jakoś nie byłam w nastroju...- na te słowa podeszłam do niej i spojrzałam w oczy. To samo powiedziałam JA parę lat temu...

- Narkotyki tak ?
- Niestety. Na jakejś imprezie...-zaczęla płakać.- Ktoś mi... I tak samo się...- mówiła przez łzy.
- Ja nawet wiem kto.- przytuliłam Mary, obiecałam wpaśc i jej pomóc, ale teraz wróciłam do domu. Bez słowa zadzwoniłam do Ricka. Kiedy Harry usyszał do kogo tak pilnie telefonuję,  wyglądał jakbym mu przyłożyła patelnią.
- Halo ?
- Jak mogłeś jej to zrobić ?!
- Ale...
- Nie udawaj, że nie wiesz ! Co ci wpadło do głowy, zeby nie tylko mi niszczyć zycie ?!- wrzasnęłam do słuchawki.
- A proszę bardzo. Miło, że mogłem pomóc.- rozłączył się.
- Ja mu dam.
- O co chodzi ?- zapytał Harry.
- Ech... Mary i narkotyki to złe połączenie. Rick podała jej je na jakiejś imprezie. A wiesz, że Ona nie jest zbyt mądra i... No wiesz...
- OK... Normalka. Muszę się przyzwyczaić...- odszedł kręcąc głową, jakby się dowiedział, że Niall zjadł wszystko co było w lodówce.  Czyli zupełnie nic nowego.  Ale on się przejmuje. -,-






***Zayn***
          Z Mią układa mi się całkiem nieźle, ale im dłużej Lily jest z Hazzą, tym jestem pewniejszy, że ją kocham. Nie, jak Mię. I włąśnie tu jest problem. Bo choć dziewczyna jest koło mnie i jest w "zasięgu" to nie kocham jej. Może jak siostrę.Na pewno nie jak dziewczynę. Zmieniła się i ja też. Nie pasujemy do siebie. Np.: Poszliśmy razem do kina, na randkę. Ona chciała iść na jakąś tam sztukę, ja na film akcji. Skończyło się na tym, że spędziliśmy wieczór w odzielnych salach kinowych... :(



        Średnio  mi wyszło :/ Ale mam wrażenie, że to wystarczy, ponieważ się starałam. Mam nadzieję, że długi ! No, ale piszcie !!!!!!!
Zapraszam na mojego drugiegi bloga ! ---> http://www.onesecondformeonedirection.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz